WYDAWNICTWA - ARTYKUŁY - Felietony
RAZEM: 23 STRONA: « | 1 | 2 | 3 |
TAM LEŻY POLSKA 25.03.2010 Wiosną 1940 roku w lesie katyńskim dokonano najstraszliwszej, najbardziej bluźnierczej zbrodni na naszym narodzie. Mordowano jego patriotyczną i intelektualną elitę. Zabijano oficerów, bezbronnych jeńców, strzałem w tył głowy, tchórzliwe wbrew wojskowym tradycjom, których zresztą Rosja bolszewicka nigdy nie przestrzegała. W ośmiu masowych mogiłach, w kilku warstwach pogrzebano kwiat polskiego wojska, generałów i oficerów, wojskowych lekarzy, naukowców, inżynierów i nauczycieli. |
LISTY DO MARYSIEŃKI 25.03.2010 Do naszej literatury weszły, piękne listy, jakie, po wiedeńskiej wiktorii, pisał do swojej żony Marysieńki, król Jan III Sobieski. Czytałem niedawno listy do innej Marysieńki. Bardziej współczesne i tragiczne. Listy zawarte w notatniku polskiego oficera zamordowanego w Katyniu. Listy przepojone tęsknotą i nadzieją na spotkanie po okresie rozłąki. Nadzieją, która już od samego początku sowieckiej niewoli nie mogła być spełniona. |
ALLELUJA !!! 21.03.2010 Wielkanoc to największe święto chrześcijaństwa. Święto radości, triumfu i spełnienia obietnic. ,, Wszystko, co Niebo dotychczas zesłało, proroctwa, dziwy i cuda, Objawienia i Wcielenia, było przygotowaniem momentu, gdy śmierć zostanie pożarta w zwycięstwie, a nastąpi Zmartwychwstanie '' Ten dzień poprzedza Wielki Tydzień rozpoczynający się Palmową Niedzielą dawniej zwaną Kwietną lub Wierzbną. Palmami były bowiem gałązki wierzby, głównie o czerwonym odcieniu kory, przybrane borówką i barwinkiem. Palma po poświęceniu w kościele stawała się źródłem życiodajnej siły. Połykane wierzbowe bazie miały chronić przed chorobami gardła a dym z płonących palm miał moc odpędzania burz i wspomagał w leczeniu. Z palmą też odbywał się pierwszy, wiosenny wypęd bydła na pastwiska. |
Książę Edward -filantrop z Radzymina. 07.03.2010 Sponsorzy i filantropi pełnią ważną rolę w życiu dzisiejszego społeczeństwa. Dobroczynność nie jest jednak wymysłem dwudziestowiecznym. W bogatej historii Radzymina na uwagę zasługują postawy dwojga jego właścicieli: księżnej ELEONORY CZARTORYSKIEJ i księcia EDWARDA LUBOMIRSKIEGO. Księżna, będąca dziedziczką dóbr radzymińskich w 2 poł. XVIII w., poza okazałym pałacem dla siebie, wybudowała i uposażyła pierwszą w mieście szkółkę elementarną i przytułek dla ubogich. Książę Edward Lubomirski odziedziczył miasto w 1818 r. po swojej matce księżnej Marii Magdalenie Lubomirskiej, córce Kazimierza Raczyńskiego. W skład otrzymanych w spadku dóbr, oprócz miasta z folwarkiem, wchodziły wsie i folwarki w Łosiu, Mokrem i Siwku, wsie czynszowe: Ciemne, Teresin, Trzciana, Zawady i Zwierzyniec oraz wsie zarobne: Borki, Dybów i Wioska Radzymińska a także osady Cegielnia i Owczarnia. Obszar tych włości wynosił łącznie 12755 morg. Była to znaczna fortuna. Tym bardziej, że w folwarkach oprócz gospodarki zbożowej dobrze rozwijała się hodowla. Książę sprowadził nawet tyrolskie bydło. Dochody przynosiły również trzy młyny: jeden wietrzny w Radzyminie i dwa wodne w Siwku i Rudzie oraz gorzelnie w Radzyminie i Dybowie i miejski browar. |
WIERNI PO GRÓB Jan Wnuk 07.02.2010 W lutym obchodzimy 65 rocznicę powstania Armii Krajowej. Oddajemy jej hołd jako najsilniejszej armii podziemnej okupowanej Europy i siły zbrojnej naszego narodu, walczącego o wolność i niepodległość. Ona jedna ze wszystkich organizacji zbrojnych w czasie hitlerowskiej i sowieckiej okupacji miała prawo nazywać się Wojskiem Polskim w konspiracji. Stał za nią, bowiem autorytet państwa polskiego, legalnych władz przebywających na obczyźnie i legalnych władz państwa podziemnego, powstającego w kraju wbrew woli okupantów, któremu olbrzymią większość Polaków podporządkowała się, stając do jego dyspozycji. Żołnierze Armii Krajowej wypełnili swoją przysięgę, walczyli bohatersko wszędzie tam, gdzie można było dopaść znienawidzonego wroga. Miłość do Ojczyzny i patriotyzm wyrażali w czynach a nie w słowach. Oto rota przysięgi: |
Kuligów żal. Jan Wnuk 05.02.2010 Jesteśmy na półmetku kalendarzowej zimy, której w ostatnich latach rzadko towarzyszył siarczysty mróz i wielkie śniegi. Odchodzą, więc w zapomnienie urocze miejskie ślizgawki i wesołe rozdzwonione kuligi. Znikają też z zimowego krajobrazu parskające na mrozie i śniegu konie i przeróżnych kształtów sanie. Powoli konna sanna przechodzi do historii. Srogie i śnieżne zimy zapewne wrócą, czego dowodem, wbrew teorii ocieplania, jest tegoroczna zima. Można będzie i nowe sanie zbudować, ale po koniach pozostanie tylko żal. Kuligi prowadzone przez konie mechaniczne kłócą się ze świeżym zimowym powietrzem i bielą polskich krajobrazów. A jak to drzewiej bywało?. |
RAZEM: 23 STRONA: « | 1 | 2 | 3 |